W poszukiwaniu cienia
Wadi Abyad
Szef powiedział ? jedziemy!
No to co było robić, zwlekliśmy się z łóżek skoro świt i stawiliśmy się na miejscu zbiórki ?piekielnie wcześnie? czyli o 10 rano.
Wytyczne były takie.
Zabierzcie:
-
wygodne buty,
-
wodę
-
kanapki
-
plecaki
No to spakowaliśmy grzecznie plecaczki i pojechaliśmy całą kawalkadą na pieszą wycieczkę do Wadi Abyad.
Dokąd się dało, dojechaliśmy samochodami a potem kilka kilometrów piechotką.
Dnem kanionu płynie woda. Piekielnie zimna i kryształowo czysta. Żyje w niej mnóstwo małych rybek. Strumień wije się, zwęża i rozszerza, dlatego niejednokrotnie pokonywaliśmy go w bród lub budowaliśmy mosty z kamieni. Troje milusińskich dzielnie maszerowało razem z nami. Prowadziła Emilka, jak pchełka skacząc z kamienia na kamień. Bartoszek za rączkę z tatusiem, dzielnie przebierał nóżkami i dotrzymywał kroku dorosłym. Najlepiej urządził się Jasiu, który już na początku usadowił się tacie ?na barana? i był odporny na wszelkie argumenty typu; duzi chłopcy sami maszerują, duzi chłopcy.... . Brawo Jasiek!
A my podziwialiśmy cuda natury. Woda wydrążyła w skałach przedziwne wzory, wypłukiwane minerały zabarwiły dno na różne kolory, co kilka kroków zaskakiwały nas nowe odkrycia, aż w końcu znaleźliśmy - CIEŃ.
Po raz kolejny przeprawiliśmy się przez ?rzekę? aby w końcu w upragnionym cieniu rozpakować mozolnie dźwigane plecaki. Solidnie głodni rzuciliśmy się na kanapki (i nie tylko kanapki, bo na szczęście, niektórzy się wyłamali i dzięki nim mieliśmy prawdziwą ucztę a nawet biały obrus!). Potem słodkie lenistwo.
Obłoczki płynęły....
woda szemrała....
trawy szumiały.....
oczy się zamykały.....
Uplasowaliśmy się pięknie na kamieniach i trwaliśmy w błogim lenistwie.
Tylko Krzysiu psuł tę piękną kompozycję, bo postanowił zdobyć najwyższy szczyt.
I zdobył!!!
A potem jeszcze ?chłopcy? znaleźli wystarczająco głęboki basen i chlup - odważnie wskoczyli do lodowatej wody.
Brrrr!!!!
No i niestety po kilku godzinach trzeba było wracać. W połowie drogi dzieciaki ?wymiękły? ale dzielni tatusiowie i wujkowie ponieśli je na barana.
Drogi ubywało, dzieci za to były coraz cięższe ale jak mówi Jasiek ?daliśmy radę?.
Jolanta Mirecka
Po kamieniach, przez wodę byle do celu.
Idziemy, idziemy a celu nie widać!
Z tej wysokości świat jest dużo ciekawszy.
Kolory Wadi Abyad
Budujemy mosty
Z kamyka na kamyk
Pchełka Emilka
Brrrrrrrrr!!!!!
Odpoczynek w cieniu
Wracamy!!!!