Subiektywny opis przygotowań do wystawienia "Aidy" w Muskacie
Wstęp
Miłościwie panujący nam Sułtan Qaboos (oby żył do końca świata, a nawet dłużej!) kazał zbudować w Muskacie gmach opery. Zrobiono to w nieprzyzwoicie krótkim czasie (niecałe 5 lat) i oto mamy ROHM czyli Royal Opera House Muscat
Sam budynek jest słusznej wielkości i bardzo ładny ? mnie się podoba. Projektował go podobno jakiś Anglik. Z przyczyn ustrojowych obeszło się bez skandali, przekroczeń budżetu i planowych opóźnień. Pewnego pogodnego dnia (tu innych nie ma) na plac budowy wjechały koparki i dźwigi. Teren budowy zasłonięto arkuszami na biało pomalowanej dykty, lokalne gazety obwieściły rozpoczęcie budowy i wszyscy zajęli się swoimi sprawami. Za jakiś czas, pewnego pogodnego dnia, nastąpiło uroczyste otwarcie.
Fakty:
Widownia jest piękna, chociaż szokująco niewielka. Podobno jest tam 900 miejsc siedzących, nie liczyłem. Fotele oczywiście czerwone (moim zdaniem niezbyt wygodne ? może chodzi o to, żeby ludzie nie spali?). Bardzo wygodne fotele są w lożach, wytrzymałem tam zaledwie pół godziny i wyszedłem, żeby nie zasnąć.
Scena jest niewielka i nie ma zapadni. Za to wyposażenie techniczne, sprzęt akustyczny i oświetlenie są najwyższej klasy ? to opinia polskiego zespołu Opery Narodowej.
Akustyka jest znakomita a widownia bogato dekorowana i wygląda jak widownie operowe znane mi z filmów.
Wystarczy kilka prostych zabiegów technicznych aby salę operową zamienić w salę koncertową lub kino.
Zaplecze ? garderoby, małe salki do prób baletu czy co tam jeszcze artyści potrzebują nie odbiega od standardów światowych ? to znowu opinia tych, którzy się na tym znają.
ROHM nie ma na razie własnego zespołu artystycznego ? opery wystawiają zaproszone zespoły z innych krajów. Oman ma swoją orkiestrę symfoniczną oraz orkiestrę Gwardii Królewskiej i te dają w ROHM koncerty ? brakuje śpiewaków i baletu!
Stała załoga ROHM to administracja (jakżeby inaczej...) i kilka osób ekipy technicznej. Na większe przedstawienia sprowadzają fachowców z teatrów w Londynie ? tak było też w przypadku Aidy (ciekawostka ? było tu też 4 Hiszpanów i Argentynka, co dało mi okazję pogadać po hiszpańsku)
Wystawienie Aidy w Muskacie to było dla Polskiej Opery Narodowej ogromne przedsięwzięcie! Trzeba było nie tylko przetransportować tu solistów, chór, balet i statystów. Statkiem przewieziono 8 kontenerów! W nich kompletne dekoracje, rekwizyty i kostiumy. Przyleciał też zespół techniczny, elektrycy, garderobiane, makijażystki (z kosmetykami) no i oczywiście orkiestra z instrumentami (tylko dwa ogromne bębny pożyczono od tutejszej orkiestry symfonicznej).
Polska ekipa potrzebowała tłumaczy aby zagwarantować sobie bezbłędne porozumiewanie się z załogą ROHM. Tak oto na scenie (w przenośni i dosłownie) pojawiła się moja rodzina ? Agnieszka, Marek i ja oraz pięć innych Polek pracujących w Muskacie: Aga, Ela, Gosia, Iwona i Kasia plus Maciek i Mohuś.
Zaczęło się całkiem zabawnie. Cały polski zespół techniczny miał przylecieć rejsowym samolotem Lufthansy ? a tu strajk! Byliśmy zaniepokojeni sytuacją a ja nawet rzuciłem myśl, że Sułtan chyba nie dopuści do odwołania przedstawień ? ma dwa Boeingi 747 i może wysłać jeden po naszych.
W rezultacie zespół techniczny (ponad 30 osób) przyleciał Oman Air, opóźnieni ?tylko? pół dnia a cała reszta, dzień później samolotem ?który przysłał Sultan?. Nie wiem tylko, czy wysłał po nich swój samolot, czy jakiś czarterowy. Podobno samolot był cały biały - tyle udało mi się dowiedzieć. Niestety, trudno od artystów oczekiwać, że rozpoznają typ samolotu...
Naprawdę uczciwie zarabiałem jako tłumacz przez dwa dni ? kiedy rozładowywano kontenery i ustawiano dekoracje. A pierwsze zdanie, jakie miałem do przetłumaczenia, brzmiało: ??Proszę im powiedzieć, żeby opuścili sztankiety 35 i 37??. Któż mógł przewidzieć, że bywając w teatrze zamiast gawędzić o repertuarze i podziwiać urodę aktorek powinienem bardziej zainteresować się urządzeniami technicznymi jakie teatr ukrywa skrzętnie przed oczami niewtajemniczonych.
Dałem sobie radę! Potem moja praca sprowadzała się głównie do opowiadania Polkom i Polakom o życiu i atrakcjach turystycznych Muskatu, oraz co można kupić na tutejszych bazarach. Dyrektorowi Technicznemu Opery Narodowej podpowiedziałem, żeby kupił wanilię w laskach, co też uczynił. Ciekawy jestem, czy teraz mnie błogosławi, czy przeklina?
Ekipie angielskiej musiałem opowiadać o Polsce. Ale ich nie interesowała Polska obecna, kilku z nich już zresztą było niedawno w Warszawie. Musiałem zaspokajać ich ciekawość o życiu w czasach ?słusznie minionych?!
Garść ciekawostek:
ROHM ma całkiem sporą salę, gdzie jedliśmy śniadania, luncze i coś w rodzaju kolacji; jedzenie dostarczano z Hotelu Intercontinental. Przez cały dzień można tam było wpaść i napić się kawy lub herbaty a w wielkiej lodówce mieliśmy do dyspozycji butelki z wodą i inne napoje.
Reżyserem, scenografem i kostiumologiem był Włoch Roberto Lagana Manoli, w wieku zbliżonym do mojego i uczesany w stylu Einstaina. On też potrzebował tłumacza, ale włosko-angielskiego. Jego tłumaczem był Giuseppe ? niesamowity gaduła, kucharz i śpiewak operowy! Wyraziłem swój sceptycyzm ? na dowód bycia kucharzem miał tylko bliznę po oparzeniu na prawej dłoni, za to zademonstrował mnie i osobom wtedy mi towarzyszącym, że potrafi śpiewać ? mieliśmy krótki, ale fajny recital!
O tym, że Aida nie została skomponowana na otwarcie Kanału Sueskiego wiedziałem z internetu. Nie wiedziałem jednak, że Verdi chciał mieć do swojego marszu tryumfalnego specjalne brzmienie i dlatego skonstruowano (?) specjalne trąbki, które widziałem po raz pierwszy w życiu ? są proste, cienkie i długie, mają tylko jeden przycisk do regulowania dźwięku. Bardzo spodobały się Markowi.
Oglądałem próbę generalną z loży (wygodne fotele!). Dyrygent Patrick Fournillier dość często przerywał próbę i zwracał się do poszczególnych muzyków po angielsku, bez tłumacza wyłapując z harmonijnego brzmienia całej orkiestry poszczególne instrumenty, które modły zagrac lepiej. Używał takich słów jak: mocniej, pełniej, delikatniej itp. Ta próba ciągnęła się bardzo długo, ale Giuseppe później rozwiał moje obawy ? Dyrygent był bardzo z orkiestry zadowolony.
Partię Ady śpiewały dwie solistki: Mardi Byers i Lucrecia Garcia. Widziałem tę pierwszą w dniu premiery. Buzię miała bardzo ładną, głos też ? ale to była chyba największa Aida na świecie.
Jest środa wieczór, za półtorej godziny rozpocznie się pierwsze przedstawienie. Wszystko zapięte na ostatni guzik, gawędzimy sobie za kulisami z technikami i elektrykami. Nagle w panelu elektrycznym rozlega się głośny trzask i zapada ciemność! Po chwili zapalają się światła awaryjne (te, które umożliwiają ewentualną ewakuację), ktoś głośno prosi wszystkich o pozostanie na miejscach. Poruszają się tylko technicy ROHM z latarkami. Jakieś 20 minut później znowu mamy światło. Ńie na długo ? może pół godziny. Znowu głośny trzask i wszystkie światła na scenie gasną! Tym razem światła na widowni nie zgasły. Nie chcąc przeszkadzać, pojechałem do domu. Następnego dnia dowiedziałem się, że spektakl rozpoczął się z czterdziestominutowym opóźnieniem, ale przebiegł już bez większych problemów ? jeśli nie liczyć tego, że rozjechały się dwie części dekoracji. Odstęp niewielki, ok. 20 cm z czym artyści sobie poradzili a w czasie przerwy wszystko poprawiono. Jeśli to kogoś interesuje: to był podobno 13 (!) spektakl Aidy w wykonaniu Opery Narodowej.
Czwartkowe przedstawienie oglądaliśmy zza kulis. Nie wydarzyło się nic szczególnego. Marek podziwiał ?egipskie trąbki? a ja balet. Z tym też było nieco kłopotu. Oryginalne kostiumy naszego baletu uznano tu za nazbyt odsłaniające powaby kobiecego ciala ? trzeba było dodać nogawki i rękawy. Mimo to Omańczycy zachwyceni byli urodą baletnic! Trochę tylko martwiło ich, że dziewczyny są takie chude, pewnie niedożywione.
Ten spektakl zakończył się stojącą owacją! Jak było w środę i w piątek ? nie wiem, ale na wszystkie trzy przedstawienia sprzedano komplet biletów. A tanio to tu nie jest! Najtańsze bilety były po 100 zł; najdroższe ? 800zł (liczę po przybliżonych kursach wymiany).
Dodatki:
Nie było ?prześlicznej wiolonczelistki?! Była ładna.
Szef ekipy technicznej ROHM, bardzo sympatyczny Belg, Juergen, na pożegnanie dał nam czarne T-shirty z logo ROHM. W tym temacie nieciekawie wypadła strona polska... Kierownik sceny, jeszcze w Warszawie wpadł na pomysł, aby zabrać T-shirty z logo Opery Narodowej na prezenty ? administracja odmówiła!
Podobno wiadomość o wystawieniu Aidy w Muskacie podała jedna z rozgłośni radiowych w Polsce. O tym, żeby jakakolwiek stacja TV pokazała Polakom choćby krótką migawkę z tego wydarzenia, nikt nie wiedział. Ale jest jeszcze szansa, spektakl nagrała tutejsza telewizja i wiem, że przynajmniej 2 CD z nagraniem powędrowały do Polski.
W SUMIE BYŁO MIŁO, SYMPATYCZNIE, CHWILAMI WESOŁO. JEŚLI BĘDZIE NASTĘPNA TAKA OKAZJA ? JESTEM GOTOWY!
Andrzej Mokrowiecki