Subiektywny opis przygotowań do wystawienia "Aidy" w Muskacie

Utworzono: 04 październik 2012

Wstęp

 

Miłościwie panujący nam Sułtan Qaboos (oby żył do końca świata, a nawet dłużej!) kazał zbudować w Muskacie gmach opery. Zrobiono to w nieprzyzwoicie krótkim czasie (niecałe 5 lat) i oto mamy ROHM czyli Royal Opera House Muscat

 

Image

 

Sam budynek jest słusznej wielkości i bardzo ładny ? mnie się podoba.  Projektował go podobno jakiś Anglik.  Z przyczyn ustrojowych obeszło się bez skandali, przekroczeń budżetu i planowych opóźnień.  Pewnego pogodnego dnia (tu innych nie ma) na plac budowy wjechały koparki i dźwigi.  Teren budowy zasłonięto arkuszami na biało pomalowanej dykty, lokalne gazety obwieściły rozpoczęcie budowy i wszyscy zajęli się swoimi sprawami.  Za jakiś czas, pewnego pogodnego dnia, nastąpiło uroczyste otwarcie.

 

 

Fakty:

 

Widownia jest piękna, chociaż szokująco niewielka.  Podobno jest tam 900 miejsc siedzących, nie liczyłem.  Fotele oczywiście czerwone (moim zdaniem niezbyt wygodne ? może chodzi o to, żeby ludzie nie spali?). Bardzo wygodne fotele są w lożach, wytrzymałem tam zaledwie pół godziny i  wyszedłem, żeby nie zasnąć.

Scena jest niewielka i nie ma zapadni.  Za to wyposażenie techniczne, sprzęt akustyczny i oświetlenie są najwyższej klasy ? to opinia polskiego zespołu Opery Narodowej.

 

Akustyka jest znakomita a widownia bogato dekorowana i wygląda jak widownie operowe znane mi z filmów.

 

Wystarczy kilka prostych zabiegów technicznych aby salę operową zamienić w salę koncertową lub  kino.

 

Zaplecze ? garderoby, małe salki do prób baletu czy co tam jeszcze artyści potrzebują nie odbiega od standardów światowych ? to znowu opinia tych, którzy się na tym znają.

 

ROHM nie ma na razie własnego zespołu artystycznego ? opery wystawiają zaproszone zespoły z innych krajów.  Oman ma swoją orkiestrę symfoniczną oraz orkiestrę Gwardii Królewskiej i te dają w ROHM koncerty ? brakuje śpiewaków i baletu!

 

Stała załoga ROHM to administracja (jakżeby inaczej...) i kilka osób ekipy technicznej. Na większe przedstawienia sprowadzają fachowców z teatrów w Londynie ? tak było też w przypadku Aidy (ciekawostka ? było tu też 4 Hiszpanów i Argentynka, co dało mi okazję pogadać po hiszpańsku)


Image

Wystawienie Aidy w Muskacie to było dla Polskiej Opery Narodowej ogromne przedsięwzięcie!  Trzeba było nie tylko przetransportować tu solistów, chór, balet i statystów.  Statkiem przewieziono 8 kontenerów!  W nich kompletne dekoracje, rekwizyty  i kostiumy.  Przyleciał też zespół techniczny, elektrycy, garderobiane, makijażystki (z kosmetykami) no i oczywiście orkiestra z instrumentami (tylko dwa ogromne bębny pożyczono od tutejszej orkiestry symfonicznej).

 

Polska ekipa potrzebowała tłumaczy aby zagwarantować sobie bezbłędne porozumiewanie się z załogą ROHM.  Tak oto na scenie (w przenośni i dosłownie) pojawiła się moja rodzina ? Agnieszka, Marek i ja oraz pięć innych Polek pracujących w Muskacie: Aga, Ela, Gosia, Iwona i Kasia plus Maciek i Mohuś.

 

Zaczęło się całkiem zabawnie.  Cały polski zespół techniczny miał przylecieć rejsowym samolotem Lufthansy ? a tu strajk!  Byliśmy zaniepokojeni sytuacją a ja nawet rzuciłem myśl, że Sułtan chyba nie dopuści do odwołania przedstawień ? ma dwa Boeingi 747 i może wysłać jeden po naszych. 

 

W rezultacie zespół techniczny (ponad 30 osób) przyleciał Oman Air, opóźnieni ?tylko? pół dnia a cała reszta, dzień później samolotem ?który przysłał Sultan?.  Nie wiem tylko, czy wysłał po nich swój samolot, czy jakiś czarterowy. Podobno samolot był cały biały  - tyle udało mi się dowiedzieć.  Niestety, trudno od artystów oczekiwać, że rozpoznają typ samolotu...

 

Naprawdę uczciwie zarabiałem jako tłumacz przez dwa dni ? kiedy rozładowywano kontenery i ustawiano dekoracje. A pierwsze zdanie, jakie miałem do przetłumaczenia, brzmiało:  ??Proszę im powiedzieć, żeby opuścili sztankiety  35 i 37??.  Któż mógł przewidzieć, że bywając w teatrze zamiast gawędzić o repertuarze i podziwiać urodę aktorek powinienem bardziej zainteresować się urządzeniami technicznymi jakie teatr ukrywa skrzętnie przed oczami niewtajemniczonych.

 

Dałem sobie radę! Potem moja praca sprowadzała się głównie do opowiadania Polkom i Polakom o życiu i atrakcjach turystycznych Muskatu, oraz co można kupić na tutejszych bazarach.  Dyrektorowi Technicznemu Opery Narodowej podpowiedziałem, żeby kupił wanilię w laskach, co też uczynił.  Ciekawy jestem, czy teraz mnie błogosławi, czy przeklina?

 

Ekipie angielskiej musiałem opowiadać o Polsce.  Ale ich nie interesowała Polska obecna,  kilku z nich już zresztą było niedawno w Warszawie.  Musiałem zaspokajać ich ciekawość o życiu w czasach ?słusznie minionych?!

 

 

Garść ciekawostek:

 

ROHM ma całkiem sporą salę, gdzie jedliśmy śniadania, luncze i coś w rodzaju kolacji; jedzenie dostarczano z Hotelu Intercontinental. Przez cały dzień można tam było wpaść i napić się kawy lub herbaty a w wielkiej lodówce mieliśmy do dyspozycji butelki z wodą i inne napoje. 

 

Reżyserem, scenografem i kostiumologiem był Włoch Roberto Lagana Manoli, w wieku zbliżonym do mojego i uczesany w stylu Einstaina.  On też potrzebował tłumacza, ale włosko-angielskiego.  Jego tłumaczem był Giuseppe ? niesamowity gaduła, kucharz i śpiewak operowy!  Wyraziłem swój  sceptycyzm ? na dowód bycia kucharzem miał tylko bliznę po oparzeniu na prawej dłoni, za to zademonstrował mnie i osobom wtedy mi towarzyszącym, że potrafi śpiewać ? mieliśmy krótki, ale fajny recital!

 

O tym, że Aida nie została skomponowana na otwarcie Kanału Sueskiego wiedziałem z internetu.  Nie wiedziałem jednak, że Verdi chciał mieć do swojego marszu tryumfalnego specjalne brzmienie i dlatego skonstruowano (?) specjalne trąbki, które widziałem po raz pierwszy w życiu ? są proste, cienkie i długie, mają tylko jeden przycisk do regulowania dźwięku.  Bardzo spodobały się Markowi.

 

Oglądałem próbę generalną z loży (wygodne fotele!).  Dyrygent Patrick Fournillier dość często przerywał próbę i  zwracał się do poszczególnych muzyków po angielsku, bez tłumacza wyłapując z harmonijnego brzmienia całej orkiestry poszczególne instrumenty, które modły zagrac lepiej.  Używał takich słów jak: mocniej, pełniej, delikatniej itp.  Ta próba ciągnęła się bardzo długo, ale Giuseppe później rozwiał moje obawy ? Dyrygent był bardzo z orkiestry zadowolony.

 

Partię Ady śpiewały dwie solistki: Mardi Byers i Lucrecia Garcia.  Widziałem tę pierwszą w dniu premiery. Buzię miała bardzo ładną, głos też ? ale to była chyba największa Aida na świecie.

 

Jest środa wieczór, za półtorej godziny rozpocznie się pierwsze przedstawienie. Wszystko zapięte na ostatni guzik, gawędzimy sobie za kulisami z technikami i elektrykami. Nagle w panelu elektrycznym rozlega się głośny trzask i zapada ciemność!  Po chwili zapalają się światła awaryjne (te, które umożliwiają ewentualną ewakuację), ktoś głośno prosi wszystkich o pozostanie na miejscach.  Poruszają się tylko technicy ROHM z latarkami.  Jakieś 20 minut później znowu mamy światło. Ńie na długo ? może pół godziny. Znowu głośny trzask i wszystkie światła na scenie gasną! Tym razem światła na widowni nie zgasły. Nie chcąc przeszkadzać, pojechałem do domu. Następnego dnia dowiedziałem się, że spektakl rozpoczął się z czterdziestominutowym opóźnieniem, ale przebiegł już bez większych problemów ? jeśli nie liczyć tego, że rozjechały się dwie części dekoracji. Odstęp niewielki, ok. 20 cm z czym artyści sobie poradzili a w czasie przerwy wszystko poprawiono. Jeśli to kogoś interesuje: to był podobno 13 (!) spektakl Aidy w wykonaniu Opery Narodowej.

 

Czwartkowe przedstawienie oglądaliśmy zza kulis. Nie wydarzyło się nic szczególnego. Marek podziwiał ?egipskie trąbki? a ja balet.  Z tym też było nieco kłopotu.  Oryginalne kostiumy naszego baletu uznano tu za nazbyt odsłaniające powaby kobiecego ciala ? trzeba było dodać nogawki i rękawy.  Mimo to Omańczycy zachwyceni byli urodą baletnic! Trochę tylko martwiło ich, że dziewczyny są takie chude, pewnie niedożywione.

 

Ten spektakl  zakończył się stojącą owacją! Jak było w środę i w piątek ? nie wiem, ale na wszystkie trzy przedstawienia sprzedano komplet biletów. A tanio to tu nie jest! Najtańsze bilety były po 100 zł; najdroższe ? 800zł (liczę po przybliżonych kursach wymiany).

 

Dodatki:

 

Nie było ?prześlicznej wiolonczelistki?!  Była ładna.

 

Szef ekipy technicznej ROHM, bardzo sympatyczny Belg, Juergen, na pożegnanie dał nam czarne T-shirty z logo ROHM.  W tym temacie nieciekawie wypadła strona polska...  Kierownik sceny, jeszcze w Warszawie wpadł na pomysł, aby zabrać T-shirty z logo Opery Narodowej na prezenty ? administracja odmówiła!

 

Podobno wiadomość o wystawieniu Aidy w Muskacie podała jedna z rozgłośni  radiowych w Polsce.  O tym, żeby jakakolwiek stacja TV pokazała Polakom choćby krótką migawkę z tego wydarzenia, nikt nie wiedział.  Ale jest jeszcze szansa, spektakl nagrała tutejsza telewizja i wiem, że przynajmniej 2 CD z nagraniem powędrowały do Polski.

 

 

W SUMIE BYŁO MIŁO, SYMPATYCZNIE,  CHWILAMI WESOŁO.  JEŚLI BĘDZIE NASTĘPNA TAKA OKAZJA ? JESTEM GOTOWY!

 

 

Andrzej Mokrowiecki