Jemy zdrowo...
Goście z Polski zastrzegli sobie jedno : w czasie naszego pobytu u was jemy tylko owoce morza. OK, nie ma sprawy, będziemy jeść zdrowo przez całe 2 tygodnie. Tylko ryby, krewetki i cokolwiek innego, morskiego pochodzenia, wpadnie w nasze ręce. Ela dzielnie smażyła ryby, a jest ich tu dużo, musieliśmy spróbować wszystkie jakie były dostępne. Często gotowała krewetki, oczywiście omańskie, uwijała się dzielnie w kuchni, bo tam się czuje jak ta przysłowiowa ?ryba w wodzie?. Było pysznie... Nawet mieliśmy szczęście jeść to co własnoręcznie udało się złowić Stasiowi w czasie wyprawy z Wojtkiem i Abdullahem gdy przywieźli najświeższe ze świeżych ryb... Ale pewnego dnia już nam zabrakło pomysłów i wtedy zaskoczyłam gości... Dziś na obiad to co sami wyłowicie na naszej plaży... czyli muszelki. Idziemy na wyprawę.
W czasie odpływu plaże zapełniają się poszukiwaczami... Zanurzeni po kolana w wodzie wykonują śmieszne ruchy, jakby tańczyli twista... Chodzi o to, żeby stopami wyczuć w piachu ukrytą muszelkę, jeśli jest zamknięta to oznacza, że żywa czyli nadaje się na kolację, wrzucamy do torby...
Wojtek, mistrz połowów, był naszym przewodnikiem i nauczycielem. Nie tylko dowodził nami w morzu ale i w kuchni. Bo muszelki, po powrocie do domu, trzeba natychmiast zamoczyć w wodzie aby zdążyły jeszcze wypluć ze swojej skorupy tyle piasku ile się da... Potem trafiają do garnka...
.
Obgotowane przez kilka minut, po odcedzeniu, zostają pozbawione skorup i znowu trafiają do gotującej, posolonej wody aby jeszcze raz przejść proces obgotowywania. To metoda Abdulli, nie wiemy co na to światowi kucharze ale on tak robi, a cała jego rodzina żyje z tego co wyłowi i nigdy nie narzekała na smaki potworków morskich. Chyba wie co robi. Zna się na tych stworach .
Po tych wszystkich etapach gotowania wreszcie udało nam się zasiąść do stołu....
Regina Dabrowska