Czterodniówka
Czterodniówka to taki ?Oman w pigułce? ? zestaw omańskich atrakcji, które można pokazać w ciągu czterech dni. Góry, plaże i pustynia. Wizyta gości z Polski jest impulsem do wybrania sie w taką podróż.
Dzień pierwszy
Wyruszamy z samego rana w kierunku Tiwi. Szybko pokonujemy drogę do Quriyat, chwilę później kończy sie asfalt a zaczyna utwardzona droga przez góry. Wspinamy się na kolejne wzniesienia obserwując jednocześnie krajobraz oraz postępy w pracach drogowych dzięki którym już wkrótce droga Quriyat ? Sur będzie przejezdna dla każdego auta. Kończą się góry, droga wiedzie teraz wzdłuż wybrzeża. Dojeżdżamy do pierwszej z zaplanowanych atrakcji. Sinkhole to zapadlisko powstałe w wyniku wymywania przez wody gruntowe kawern w wapiennym podłożu.
Po jakimś czasie kawerna jest zbyt wielka by utrzymać ciężar położonych nad nią skał i zapada się. Spacerujemy sobie po dnie kawerny, woda jest krystalicznie czysta przez co tudno jest ocenić głębokość. Dopiero obserwacja wrzuconego do wody kamyka uświadamia nam, że do dna jest baaardzo daleko.
Ruszamy dalej, miejscami droga jest już pokryta asfaltem więc jedzie się nam bardzo przyjemnie. Po godzince parkujemy auto u wejścia do Wadi Shab, wcinającego się stromymi ścianami w góry Hajar. Przechodzimy przez kładkę i wędrujemy w górę.
Trasa prowadzi najpierw przez plantacje bananów i daktyli, a potem zboczem kanionu. Kilka razy przechodzimy pod nawisami skalnymi. W dole zielona woda a nad jej brzegami malutkie poletka okolicznych mieszkańców. Widoki zapierają dech w piersiach.
Po godzinie marszu zawracamy, jest już po południu a my musimy jeszcze rozbić nasze namioty. Na miejsce naszego biwaku wybraliśmy plażę ?White Beach? niepodal Tiwi. Rozbicie namiotów utrudnia nam dość mocny wiatr. Po jakimś czasie namioty jednak stoją stabilnie.
Dzień drugi
Poranek drugiego dnia spędzamy na ?Białej plaży?. Piasek jest biały i ciepły, morze uspokoiło się i ma piękny szmaragdowy kolor. Na plaży nie ma prawie nikogo ale tylko dlatego, że jest środek tygodnia, zwykle ta plaża jest w weekendy pełna.
Wczesnym popołudniem ruszamy w dalszą drogę, pierwszy przystanek to ruiny portowego miasta Qalhat. Z całego, całkiem sporego portowego miasta zrujnowanego najpierw przez Portugalczyków, a potem przez trzęsienie ziemi ostały się tylko ruiny ?Grobowca Miriam?. Następny przystanek to Sur. Wjeżdżamy do miasta od strony niedawno wybudowanego terminala do eksportu gazu. Miasto położone jest na brzegu laguny, bardzo fajnie widać ją z miejsca naszego pierwszego postoju ? nadmorskiego deptaka.
Robimy zdjęcia, a potem podjeżdżamy pod stocznię a raczej manufakturę gdzie w dalszym ciągu buduje się tradycyjne łodzie zwane Dhow.
Ze stoczni ruszamy w kierunku kolejnego etapu wycieczki ? Ras Al Khadd. Plaże w okolicy tego miasteczka odwiedzają wielkie żółwie. Nocą i wczesnym rankiem można oglądać jak te potężne gady wychodzą z morza, składają jaja do wcześniej wykopanych dołów i po ich zasypaniu wracają do morza. Późnym popołudniem docieramy do hotelu i z niecierpliwością czekamy na nocną wycieczkę. Wyjeżdżamy ok 10-ej i po chwili docieramy do rezerwatu żółwi, na miejscu pojawia się przewodnik, z którym dochodzimy do plaży. Przewodnik zostawia naszą całkiem sporą grupę i rozpoczyna szukanie żółwi. Po chwili wraca i prowadzi nas do pierwszej samicy. Ma spokojnie około metra długości, widzimy jak składa jaja. Druga samica, którą oglądamy zasypuje właśnie dół z jajami. Tym razem żółwi nie ma zbyt wiele. Jednym z powodów jest najprawdopodobnie pełnia księżyca. Wracamy do hotelu a potem nad ranen udajemy się znów na plażę, tym razem jest tu tylko jeden żółw ale ponieważ jest już jasno i nie ma zbyt wielu ludzi możemy go sobie spokojnie pooglądać i porobić zdjęcia.
Dzień trzeci
Znowu pakowanie i w drogę. Zaplanowane na dziś atrakcje to górska dolina Wadi Bani Khalid i pustynia Wahiba Sands.
Na pierwszy ogień idzie Wadi Bani Khalid. Jest to ulubione miejsce piknikowe okolicznych mieszkańców a także jeden z żelaznych punktów ?zaliczanych? przez turystów dowożonych tu z Muscatu przez biura turystyczne. Ponieważ jest czwartek, czyli pierwszy dzień omańskiego weekendu Wadi Bani Khalid jest pełne ludzi, zewsząd dobiegają zapachy grillowanego mięsa, sporo osób chłodzi się w wodzie, a najodważniejsi skaczą do wody z kilkumetrowych skał.
Wizytę w dolinie kończymy wczesnym przedpołudniem i wyruszamy w kierunku pustyni Wahiba Sands. Po godzinie jazdy docieramy do skraju pustyni, spuszczamy troche powietrza z opon i udajemy się do ulokowanego w głębi pustyni kampu Al Raha. Meldujemy się na kampie trochę przed czasem w związku z czym postanawiamy pojeździć trochę po wydmach. Przy podjeździe pod jedną z wydm gubię drogę i auto grzęźnie w piachu. W wyciągnięciu auta pomagają nam przygodni Omańczycy, który umiejętności jazdy po pustyni są niesamowite. Wracamy na kamp i po zainstalowaniu się w naszych bungalowach wracamy na wydmy, tym razem na nogach. W pocie czoła wspinamy się pod największą z okolicznych wydm aby obejrzeć zachód słońca, podczas gdy wszyscy inni mieszkańcy kampu zostają wywiezieni na szczyt terenówkami. Zachód słońca jest przepiękny. Wracamy na kamp gdzie czeka już na nas kolacja. Krótko po kolacji zmęczeni kładziemy się spać.
Dzień czwarty
Następnego dnia po śniadaniu na kampie zjawiają się Beduini. Można przejechać się wielbłądem i kupić ręcznie tkane breloczki do kluczy, dywaniki, poduszki itp.
Na kampie można też wypożyczyć Quad Bike?i i spróbować swoich sił w jeździe po wydmach. Około południa musimy się zbierać, czeka nas jeszcze kilka godzin jazdy do Muscatu. Na pierwszej stacji benzynowej zatrzymujemy się zby dopompować opony i ruszamy w powrotną drogę. To były fantastyczne cztery dni.
Norbert Janusz