Vinaora Nivo SliderVinaora Nivo SliderVinaora Nivo SliderVinaora Nivo Slider

Rezerwat

Utworzono: 03 listopad 2009

Żelaznym punktem turystycznego programu zwiedzania Omanu jest wizyta w rezerwacie żółwi zielonych. Byłam tam dwa tygodnie temu z moimi gośćmi i przyznam, że byłam zaskoczona zmianami jakie mają tam miejsce. Kilka lat temu wyprawa ?na żółwie? niosła ze sobą element przygody, trudne do przewidzenia niespodzianki wynikające z faktu poruszania się po bezdrożach, spanie w namiotach czy palmowych szałasach, bezkresne, puste plaże i wszechobecny spokój, zakłócany jedynie odgłosami przyrody.

Dziś nowoczesne centrum zwane Turtle?s Reserve in Ras Al Jinz wymaga dużo wcześniejszego umówienia się na zorganizowane oglądanie, nie zawsze jest miejsce aby dołączyć do grupy wieczornej i porannej. Łatwiej jest w tygodniu, w czasie weekendu bywa różnie. Sezon niby trwa cały rok ale i chętnych coraz więcej. Stąd konieczność tej komercjalizacji abyśmy nie zadeptali tego co chcemy oglądać. Nam się udało. Jest miejsce w hotelu, jest miejsce w grupach zwiedzających. Nasza grupa to nr 3, mamy się stawić o 21.00 i 4.00 rano. Ruszamy więc z Muscatu spokojnie. Nową, nadmorską drogą, przez Quriyat do Sur jedzie się teraz błyskawicznie, potem zjazd na Ras Al Hadd i przed zachodem słońca meldujemy się w hotelu. Zjadamy pyszną kolację i po 20.00 ruszamy. To tylko 20 km od hotelu, ale jest ciemno, trzeba uważać na wielbłądy, nie można więc pędzić na złamanie karku. Szukam malutkich chatek, które pamiętam sprzed kilku lat, wyrasta przede mną ogromny budynek nowego centrum. Oddany w listopadzie ubiegłego roku jest początkiem przyszłego kompleksu turystycznego i nowoczesnego rezerwatu. Gdy później wdaję się w dyskusję z Nasserem, naszym przewodnikiem na temat zachodzących zmian przyznaje, że to już nie to czego byłam świadkiem kilka lat temu, ale taka jest cena otwarcia kraju na turystów i próba uporządkowania tego co ma do zaoferowania. Przy ponad 700 chętnych każdego dnia do odwiedzenia rezerwatu nie było innej drogi.

Ras Al Jinz jest największym miejscem lęgowym dla żółwi zielonych w rejonie Oceanu Indyjskiego. Każdego roku około 30 tysięcy żółwic składa tu jaja. Samica żółwia w sezonie lęgowym, który ma miejsce raz na 3 lata, składa kilka razy po 70-120 jaj każdorazowo. Okres inkubacji trwa od 50 do 70 dni. Młode, te które przeżyją, a statystyka jest okrutna, dorastają w wodach Oceanu Indyjskiego pływając sobie od Indii po Somalię. Po mniej więcej 25 latach urodzone na omańskiej plaży dorosłe już samice wracają tu znowu aby w tym samym miejscu składać kolejne jaja.

 

 

Chodzimy w ciemności cichutko podglądając to niesamowite zjawisko. Gdy nagle pod nogami zaroiło nam się od właśnie wyklutych maluchów stoimy bez ruchu, aby żadnego nie nadepnąć, zamierając czasami w śmiesznych pozycjach, bo akurat poczuliśmy coś przy kostce... Żadnych fleszy, latarek, światło dezorientuje małe, flesze mogą oślepić dorosłe osobniki. Dopiero z drugą turą, o wschodzie słońca możemy wyciągnąć aparaty.

 

 

Patrząc na te maleństwa jak z determinacją kierują się ku wodzie, na te potężne, dorosłe osobniki, które tak pracowicie zasypują swoje gniazdo aby zmylić czyhające lisy i ptaki trudno uwierzyć, że tylko jedno na tysiąc z nowo narodzonych maleństw przeżyje. Takie jest prawo przyrody, taka zasada równowagi w tym ekosystemie. Smutne ale prawdziwe mówi Nasser, żegnając swoja grupę.

Regina Dąbrowska